Na moim Instagramie kilka razy zapowiadałam nową serię wpisów, a w zasadzie dwie serie. Dziś coś więcej o tym powiem, głównie skupiając się na pierwszym z nich. Planuję większą liczbę wpisów na temat uszytków z eko-skóry i moje przygotowania na przyjęcie nowego członka rodziny.
Udało mi się dostać duże ilości sztucznej skóry po taniości i muszę je spożytkować, bo zajmują mnóstwo miejsca, więc i mąż średnio zadowolony. Najpierw chciałam spróbować, czy moja maszyna w ogóle uciągnie szycie z tego typu materiału. Poszło lepiej niż myślałam, więc chyba muszę się przyzwyczaić że moja wiekowa Singerka jest super, bo nigdy mnie jeszcze nie zawiodła, mimo że tyle razy poddawałam pod wątpliwość jej możliwości.
Na pierwszy rzut poszła zwykła, płaska torebeczka-kotek, wolałam nie ryzykować z przestrzennością przy pierwszej próbie. Uszyłam ją z szarej skórki, usztywniłam wigofilem, szyjąc wszystkie warstwy razem. Aplikacja na przodzie jest wyszyta na maszynie przy pomocy stopki do pikowania, policzki są z tkaniny obiciowej podklejonej flizeliną, a nosek to czerwona skórka. Sznurek znalazłam w moich skarbach, chyba z jakieś starej bluzy. Szyłam bez specjalnej igły, wykorzystałam uniwersalną 70 i nici poliestrowe i nie było żadnych kłopotów. Dodatkowo po zszyciu pomalowałam surowy brzeg czarną farbą do tkanin, żeby jakoś ładnie to wyglądało. Jak z samej aplikacji i kształtu jestem zadowolona, tak jednak trochę brakuje jej sztywności i surowe wykończenie średnio mi się podoba.
Przy kolejnym szyciu wzięłam wszystko pod uwagę i powstała saszetka/nerka z czarnej skórki i turkusowej tkaniny obiciowej, tej samej z której zrobiłam policzki kota. Tym razem dodatkowo jeszcze naprasowałam flizelinę na lewą stronę skóry, więc ostatecznie warstwa materiału to skórka+flizelina+wigofil. Taką kanapkę traktowałam jak jeden materiał i tak też szyłam. Na podszewkę wykorzystałam różową satynę w kwiatki, która czeka na swoją kolej w szafie już od kilku dobrych lat. Już dokładnie wiem co z niej uszyję, ale jakoś nie mogę się zabrać za zrealizowanie projektu. Satynę też podkleiłam flizeliną, co znacznie ułatwiło pracę, bo jest cieniutka i bardzo wiotka. Zapiecia i taśmy to pełen recykling, zostały mi ze starej torby sportowej.
Szyjąc, korzystałam z wykroju Eti, jednak samo wykonanie już było po mojemu. Właśnie ze względu na dodaną podszewkę musiałam trochę zmodyfikować kolejność zszywania. Przy okazji dodałam też małą kieszonkę naszywaną na podszewkę, a do klapy przyszywałam satynę ręcznie. Tutaj już jestem zadowolona z efektu, jest dostatecznie sztywna i ładnie trzyma formę.
Ostatnia większa rzecz, którą uszyłam z tych zapasów, to pokrowiec na krzesełko dla dziecka. Może to nie do końca wyprawka, bo przyda się dziecku dużo później niż po urodzeniu, ale już z rozpędu uszyłam. Wykorzystałam szarą skórkę w dwóch odcieniach szarości i ponownie wigofil. Tym razem nie zostawiałam surowych brzegów, tylko przeszyłam skórkę i wigofil na lewej stronie i przestebnowałam po wywróceniu na prawą stronę. Wstępnie chciałam uszyć nową wkładkę, ale niestety oryginalna jest mocowana na specyficzne zatrzaski, których nie byłabym w stanie odtworzyć na nowym, więc uszyłam tylko pokrowiec na spękaną wkładkę.
Na koniec drobnostka, czyli worek do przedszkola dla Młodej, na który naszyłam aplikację ze skórki z imieniem. Tym razem też użyłam stopki do pikowania, bo bardzo przyjemnie mi się nią pracuje. Potrzeba mi jeszcze trochę praktyki, bo jak widać, trochę krzywo wyszło, ale nie zamierzam się poddawać. :)
W głowie mam już kolejne pomysły na wykorzystanie skóry, ale jak to z moim szyciem bywa, możliwe że zrealizuję je jutro, albo i za rok :D Z pewnością jak już je zrealizuję, to się pochwalę.
Wszystkie posty wyprawkowe znajdziecie TUTAJ, a serię ze skórą TUTAJ
Udało mi się dostać duże ilości sztucznej skóry po taniości i muszę je spożytkować, bo zajmują mnóstwo miejsca, więc i mąż średnio zadowolony. Najpierw chciałam spróbować, czy moja maszyna w ogóle uciągnie szycie z tego typu materiału. Poszło lepiej niż myślałam, więc chyba muszę się przyzwyczaić że moja wiekowa Singerka jest super, bo nigdy mnie jeszcze nie zawiodła, mimo że tyle razy poddawałam pod wątpliwość jej możliwości.
Na pierwszy rzut poszła zwykła, płaska torebeczka-kotek, wolałam nie ryzykować z przestrzennością przy pierwszej próbie. Uszyłam ją z szarej skórki, usztywniłam wigofilem, szyjąc wszystkie warstwy razem. Aplikacja na przodzie jest wyszyta na maszynie przy pomocy stopki do pikowania, policzki są z tkaniny obiciowej podklejonej flizeliną, a nosek to czerwona skórka. Sznurek znalazłam w moich skarbach, chyba z jakieś starej bluzy. Szyłam bez specjalnej igły, wykorzystałam uniwersalną 70 i nici poliestrowe i nie było żadnych kłopotów. Dodatkowo po zszyciu pomalowałam surowy brzeg czarną farbą do tkanin, żeby jakoś ładnie to wyglądało. Jak z samej aplikacji i kształtu jestem zadowolona, tak jednak trochę brakuje jej sztywności i surowe wykończenie średnio mi się podoba.
Przy kolejnym szyciu wzięłam wszystko pod uwagę i powstała saszetka/nerka z czarnej skórki i turkusowej tkaniny obiciowej, tej samej z której zrobiłam policzki kota. Tym razem dodatkowo jeszcze naprasowałam flizelinę na lewą stronę skóry, więc ostatecznie warstwa materiału to skórka+flizelina+wigofil. Taką kanapkę traktowałam jak jeden materiał i tak też szyłam. Na podszewkę wykorzystałam różową satynę w kwiatki, która czeka na swoją kolej w szafie już od kilku dobrych lat. Już dokładnie wiem co z niej uszyję, ale jakoś nie mogę się zabrać za zrealizowanie projektu. Satynę też podkleiłam flizeliną, co znacznie ułatwiło pracę, bo jest cieniutka i bardzo wiotka. Zapiecia i taśmy to pełen recykling, zostały mi ze starej torby sportowej.
Szyjąc, korzystałam z wykroju Eti, jednak samo wykonanie już było po mojemu. Właśnie ze względu na dodaną podszewkę musiałam trochę zmodyfikować kolejność zszywania. Przy okazji dodałam też małą kieszonkę naszywaną na podszewkę, a do klapy przyszywałam satynę ręcznie. Tutaj już jestem zadowolona z efektu, jest dostatecznie sztywna i ładnie trzyma formę.
Ostatnia większa rzecz, którą uszyłam z tych zapasów, to pokrowiec na krzesełko dla dziecka. Może to nie do końca wyprawka, bo przyda się dziecku dużo później niż po urodzeniu, ale już z rozpędu uszyłam. Wykorzystałam szarą skórkę w dwóch odcieniach szarości i ponownie wigofil. Tym razem nie zostawiałam surowych brzegów, tylko przeszyłam skórkę i wigofil na lewej stronie i przestebnowałam po wywróceniu na prawą stronę. Wstępnie chciałam uszyć nową wkładkę, ale niestety oryginalna jest mocowana na specyficzne zatrzaski, których nie byłabym w stanie odtworzyć na nowym, więc uszyłam tylko pokrowiec na spękaną wkładkę.
Na koniec drobnostka, czyli worek do przedszkola dla Młodej, na który naszyłam aplikację ze skórki z imieniem. Tym razem też użyłam stopki do pikowania, bo bardzo przyjemnie mi się nią pracuje. Potrzeba mi jeszcze trochę praktyki, bo jak widać, trochę krzywo wyszło, ale nie zamierzam się poddawać. :)
W głowie mam już kolejne pomysły na wykorzystanie skóry, ale jak to z moim szyciem bywa, możliwe że zrealizuję je jutro, albo i za rok :D Z pewnością jak już je zrealizuję, to się pochwalę.
Wszystkie posty wyprawkowe znajdziecie TUTAJ, a serię ze skórą TUTAJ
Komentarze
Prześlij komentarz
Skomentuj